poniedziałek, 30 listopada 2009

Kalendarz Pirelli 2010

Kobiece piękno

37. edycja słynnego wydawnictwa Pirelli, została zaprezentowana przedstawicielom mediów, gościom i kolekcjonerom podczas światowej premiery, która odbyła się w Londynie. Oczekiwane od dawna spotkanie z Kalendarzem miało miejsce w Old Billingsgate, w zabytkowym budynku z końca XIX wieku.





Po Chinach, które Patrick Demarchelier uwiecznił w kalendarzu z 2008 roku, oraz Botswanie, którą Peter Beard fotografował rok później, w 2010 roku przyszedł czas na Brazylię i amerykańskiego fotografa Terry’ego Richardsona, ekscentryka, artystę znanego z zamiłowania do prowokacji czy skandali.

Na trzydziestu obrazach przedstawiających 12 miesięcy 2010 roku Terry Richardson powraca do czystej radości Erosa. Swoim obiektywem goni za fantazją i stara się prowokować. Zachowuje jednak prostotę, która pozwala uchwycić i podkreślić najbardziej słoneczne aspekty kobiecości. Richardson przedstawia kobietę jako tą, która fascynuje naturalnością, bawi się stereotypami, stara się je obalić i jednocześnie okrywa się wyłącznie cienką zasłoną ironii. Obserwujemy zatem powrót do natury, autentyczną atmosferę i obrazy rodem z lat 60-tych i 70-tych. Bez wątpienia Kalendarz 2010 jest hołdem dla pierwotnej koncepcji Kalendarza, nawiązaniem do pierwszych wydań autorstwa Roberta Freemana (1964), Briana Duffy’ego (1965) i Harry’ego Peccinotti (1968 i 1969). Terry Richardson, podobnie jak jego wybitni poprzednicy, postawił na prostotę fotografii i zrezygnował z komputerowych retuszy, tym samym przedkładając naturalność ponad technikę. W ten sposób artysta podkreśla rolę natury w odkrywaniu prawdziwej kobiety, która się za nią kryje, eliminując, tak dziś powszechnie stosowaną przesadną sztuczność.

Kogut, szabla, strumienie wody i stare opony wyznaczają swoisty rytm historii Richardsona. Posmak pop-artu, który stał się inspiracją dla wybranych wczesnych wydań Kalendarza, łączy się tu z Erosem w wydaniu amerykańskiego fotografa. Eros ten żyje w Kalendarzu 2010 jakby na uboczu, przewijając się w formie aluzji, za pomocą których Richardson kpi sobie z konwencji, nadając konkretny kształt poruszanym w zmysłowy sposób tematom tabu.

Francesco Negri Arnoldi, były profesor historii sztuki Uniwersytetu Salento w Lecce oraz Uniwersytetu Tor Vergata w Rzymie, zalicza ten Kalendarz do nurtu sztuki pop. Uważa, że jest „całkowicie nowatorski w swoim powrocie do przeszłości, absolutnie oryginalny w łączeniu tradycji i skuteczny w odkrywaniu na nowo uroku w pełni naturalnej kobiecości”. Nawiązanie do pop-artu przejawia się w zastosowaniu podstawowej i bezpośredniej ikonografii, zrozumiałej dla wszystkich i skażonej wyłącznie codziennym życiem.

Kalendarz 2010 niesie ze sobą jednoznaczny przekaz, który Terry Richardson stara się zinterpretować. Artysta portretuje postacie bez emocji, wyzwala je od skomplikowanych i sztucznych kontekstów narzucanych im przez modę. Na planie nie ma imponującego tła ani motywów, artysta hołduje bowiem zasadzie prostoty i skupia się na tym, co najważniejsze. „Wielki fotograf – mówi Richardson – stara się uchwycić chwilę. Właśnie dlatego fotografuję bez dodatkowego sprzętu i bez pomocy asystentów”.

„Moja technika opiera się na braku techniki. Obiektywem jest moje oko, moja charyzma, moja umiejętność dostrzegania chwili i prawdy w dowolnej postaci: ujęcia, kolorów, świata, scenerii. To one stanowiły zawsze sedno mojej sztuki fotograficznej”.

W Kalendarzu podziwiać można jedenaście modelek: Catherine McNeil, Abbey Lee Kershaw i Mirandę Kerr z Australii, Eniko Mihalik z Węgier, Marloes Horst z Holandii, Lily Cole, Daisy Lowe i Rosie Huntington-Whiteley z Wielkiej Brytanii, Georginę Stojilijkovic z Serbii oraz dwie rodowite Brazylijki Gracie Carvalho i Anę Beatriz Barros.

O Kalendarzu Pirelli

Od narodzin w 1964 roku, Kalendarz Pirelli traktowany był, jako prestiżowe wydawnictwo. Nad każdą edycją pracowali najlepsi fotograficy, którzy w wyjątkowych miejscach uwieczniali najpiękniejsze kobiety świata. Kalendarz otrzymywali jedynie najwybitniejsi koneserzy sztuki – filmowcy, aktorzy, muzycy, artyści i oczywiście najważniejsi Klienci firmy Pirelli.

Kalendarz do dziś nie jest na sprzedaż. Na świecie ukazuje się zaledwie kilkanaście tysięcy egzemplarzy, do Polski trafia jedynie 150 sztuk. Pierwszy egzemplarz zawsze przekazywany jest na ręce królowej Anglii. Kalendarz Pirelli, który zawsze był artystyczną syntezą innowacji, tradycji i piękna, co roku utrzymany jest w innej stylistyce. Ten najbardziej znany na świecie kalendarz stał się ikoną mody, fotografii i stylu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz